Smacznie sobie spałem. Pamiętam, że śniłem o Berlinie. Widziałem, jak Xavi po raz ostatni podnosi puchar Ligi Mistrzów, a ja po raz pierwszy mogłem go pocałować. Nie chciałem wypuszczać go z rąk. Marzyłem, żeby stał u mnie w domu, na półce ze wszystkimi nagrodami. Z krainy snów wyrwał mnie nie kto inny jak Davi. Delikatnie ułożył się obok mnie. Czułem ciepło bijące od niego i zapach jego ulubionego szamponu. Wciągnąłem głęboko powietrze i pozwoliłem, żeby ta woń wtargnęła do moich nozdrzy i wypełniła sobą każdą komórkę mojego organizmu.
- Cześć tato. - Szepnął.
- Cześć Davi. - Uśmiechnąłem się delikatnie. - Która godzina?
- Koło dziewiątej.
- Głodny?
- Jak wilk.
Każdy poranek był taki dziwny. Czegoś mi zawsze brakowało. Myślałem, że chodzi o jakąś porządną kobietę, którą kochałbym. Ale teraz wiem, że to by nie pomogło. Davi wprowadził w moje życie trochę radości i pozwolił wrócić do dzieciństwa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak nabałaganiłem w kuchni. Mąka, jajka, mleko... Wszystko to, zamiast znaleźć się w misce, leżało na podłodze. Ale spokojnie, udało nam się zrobić małą porcję naleśników. Z lodówki wyciągnąłem bitą śmietanę i Nutellę. Cała ta mieszanka była po prostu deliciós. W jakieś sześć minut wszystko zjedliśmy. Davi pobiegł się ubrać, a ja pozmywałem naczynia i starałem się choć odrobinę ogarnąć syf wokół mnie. Mój syn leżał na kanapie i znowu skakał po kanałach, starając się znaleźć jakąś bajkę.
- Co chcesz dzisiaj robić? - Usiadłem obok niego.
- Chcę cię poznać. Chcę, żebyś ty mnie poznał.
- Co chcesz wiedzieć? - Usiadłem wygodniej i czekałem na wszystkie pytania nurtujące Daviego.
- Czemu nie jesteś z mamą? - Auć. Jak miałem mu wyjaśnić, że jest z wpadki?
- Wiesz... Ja nigdy z twoją mamą nie byłem...
- Mama mówiła, że jestem tutaj przez przypadek...
- To nieprawda! - Skłamałem. - Skoro tutaj jesteś, to znaczy, że musiałem coś czuć do twojej mamusi. Bardzo mi się podobała. - Chłopiec siedział cicho. Przestraszyłem się, że czymś go uraziłem.
- Chciałbym, żebyś z nami mieszkał...
- Wiesz, że to niemożliwe. Jak bardzo bym chciał, twoja mama jest dla mnie obca...
- A ty co chcesz wiedzieć?
- Pomyślmy... Chodzisz do przedszkola?
- Serio chcesz się tego dowiedzieć? - Zaśmiał się. - Chodzę. Wszyscy uważają, że jesteś bardzo zdolnym chłopcem.
- Nie dziwię się. W końcu jesteś moim synem. - Rozczochrałem jego włosy.
- Masz dziewczynę?
- Nie. - Odparłem dość ponurym tonem. - Jakoś nie potrafię znaleźć odpowiedniej.
- Mama na pewno pasowałaby do ciebie.
- A może ty masz jakąś ukochaną? - Starałem się za wszelką cenę zejść z tematu mnie i Caroliny. Tak. Byłem pewny, że to jej syn. Te blond włosy, łagodny uśmiech... Dziewczyna bardzo mi się podobała. Podejrzewam, że gdybym spotkał ją na ulicy, długo oglądałbym się za nią. Ale skoro wtedy nam nie wyszło... Dlaczego miałoby się to zmienić po prawie pięciu latach? Ze względu na Daviego? Miałoby być to wymuszone uczucie? Nie zrobiłbym tego ani jej, ani synowi.
- Tato, słuchasz mnie? - Blondynek zaczął machać ręką przed moimi oczami.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - Zaśmiałem się i mocno go do siebie przytuliłem. Mimo, że znaliśmy się tylko dwa dni, pokochałem go jak... No... W sumie był moim synem, więc po prostu pokochałem go.
- Jest w przedszkolu taka jedna ładna dziewczynka... - Zaczął nieśmiało.
- Nie no, opowiadaj. - Usiadłem po turecku i czekałem na kolejne opowieści Daviego.
- Jest ładna i w ogóle fajnie mi się z nią spędza czas... Lubimy pokopać w piłkę i... i gadamy cały czas o czymś nowym...
- A powiedziałeś się kiedyś o tym?
- Boję się...
- Chcesz, żebym ci pomógł? - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale ono szybko ustąpiło miejsca ogromnej radości.
- Pewnie, że chcę! - Krzyknął i rzucił mi się na szyję.
- A głodny jesteś? - Nawet nie wiem, kiedy minął ten czas. Mógłbym powiedzieć, że minęło kilka minut, a nie pięć godzin.
- Jak wilk. - Uśmiechnął się.
- Co ty masz z tymi wilkami? - Zaśmiałem się. - Jaką kuchnię lubisz? Masz dzisiaj ogromny wybór.
- Włoską. - Odparł z dumą w głosie i pogładził się po brzuchu. - Włoska i japońska najlepsza.
- Przynajmniej dobry gust masz po mnie.
Szybko znalazłem ulotkę mojej ulubionej restauracji włoskiej. Zamówiliśmy multum jedzenia. Jak dla połowy drużyny piłkarskiej. Oczywiście, gdy sprzedawca usłyszał mój głos, od razu przerwał robienie jedzenia dla innych klientów. Po niecałych 20 minutach nasz obiad przyjechał pod dom. Szybko zapłaciłem, dołożyłem trochę napiwku i zaczęliśmy wielkie obżeranie. Piękną chwilę przerwał nam dzwonek do drzwi. A właściwie około 10 dzwonków. Nie musiałem nawet podglądać, kto stoi za drzwiami.
- Raz wystarczy. Nie jestem głuchy. - Odparłem. Patrzyłem lekko poirytowanym wzrokiem na siostrę.
- Widziałam się dzisiaj z Danielem.
- Patrz, ja się z nim dobrą dobę nie widziałem i już do ciebie poleciał... - Nie reagując na moje sarkazmy, minęła mnie i weszła do domu. Przystanęła szybko, gdy zobaczyła Daviego. Byłem pewny, że właśnie w tej kwestii do mnie przyszła. Oczywiście Daniel musiał się wygadać!
- A więc to prawda... - Podszedłem do niej, chwyciłem w pasie i mocno wtuliłem się w nią.
- Rafa, poznaj mojego syna Daviego. Davi, to moja siostra Rafaella.
Blondynek szybko zostawił jedzenie, wytarł ręce w chusteczkę i podbiegł do nas. Podał rękę mojej siostrze, która nie wiedziała jak się zachować. Lekko dźgnąłem ją w bok i szybko się ocknęła. Podała rękę Daviemu.
- Synku, może pójdziesz do siebie? Muszę chwilę porozmawiać z ciocią Rafaellą. - Szybko wykonał moją prośbę. Trochę ogarnąłem salon i usiadłem obok siostry.
- Ciocią?! Czy ciebie do reszty pojebało? Neymar!
- Nie mów tak do mnie. - Odpowiedziałem spokojnie. - Davi jest moim synem, czy ci się to podoba czy nie.
- A może to jakaś laska specjalnie robi. Dla kasy.
- Nie sądzę. Znam jego matkę. - Rafa spojrzała na mnie totalnie zbita z tropu.
- Co proszę?! Czemu jeszcze do niej nie zadzwoniłeś?!
- Była tu. To ona podesłała mi Daviego.
- Ale po co? - Rafa wzięła szklankę ze stołu, napełniła ją wodą i upiła szybko większą część.
- Chce, żebym poznał syna.
- Super. Poznałeś go, więc teraz może do niej wrócić.
- Kurde Rafa ty nic nie rozumiesz? Mam syna. Żył beze mnie prawie pięć lat. Dobrze się stało, że Carolina przysłała go do mnie. Ma prawo poznać ojca. I lepiej, że stało się to teraz, niż gdyby miało się stać za 20 lat, kiedy miałby do mnie pretensje i żale, że uciekłem od nich. A ja nawet nie wiedziałem, że jestem ojcem! To był tylko jeden jedyny raz... - Schowałem głowę w dłonie i wziąłem kilka uspokajających oddechów.
- Co teraz planujesz zrobić?
- Zaopiekować się niem należycie, przez następne cztery dni. - Odparłem z dumą. - Należy mu się. Muszę wynagrodzić mu ten czas, kiedy nie było mnie przy nim.
- Nic zrobić nie mogłeś.
- Mogłem przecież dzwonić co jakiś czas do Caroliny, spotykać się... Kurde cokolwiek. Wykorzystałem ją. Głupio mi teraz, ale taka jest prawda. Dlatego chcę jej pokazać, że może na mnie polegać. Mimo tego, że jestem piłkarzem Dumy Katalonii, może na mnie liczyć.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wrażenia po "2"? Rozdział pisany na szybkiego, jakoś weny mi brakowało, sorki :/ Dziękuję za ponad 10 komentarzy pod ostatnim postem! Dla tych, którzy nie wiedzą (i tak wszyscy wiedzą xD) Barca wygrała z Athletic Bilbao 3:1 i po raz 27 podniosła Puchar Króla ^^ Jutro mam zawody w nogę, więc jest prawie pewne, że wrócę z nich cała poobijana o obolała xD
Rozdział "3" pojawi się, gdy tutaj zobaczę 10 komentarzy :D
Wiem, że was na to stać!