- Dokąd dzisiaj idziemy synku? - Spytałem, kiedy wszedł do kuchni. Nawet na niego nie spojrzałem, tak bardzo byłem zajęty gotowaniem.
- Nigdzie. Chcę zostać w domu.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Ojcowska intuicja odezwała się.
- Może do cyrku? Albo parku zabaw? Jesteś już na tyle duży, że będziesz mógł wybrać jakąś atrakcję.
- W takim razie wybieram dom. Nie chcę nigdzie iść.
Wyłączyłem gaz, wytarłem ręce w ręcznik i odwróciłem się. Oparłem się o blat i założyłem ręce na klatce piersiowej. Siedział na krześle, nogami nie dotykał ziemi. Głowę miał schowaną w rękach. Chciałem na niego nawrzeszczeć, ale ugryzłem się język. I tak był bardzo zdołowany. Oderwałem się od kuchennego blatu i usiadłem naprzeciwko niego. Nie zareagował.
- Co się dzieje?
- Nic.
- Na mnie to nie działa. Może na twoją matkę tak, ale nie na mnie, rozumiesz?
- Akurat moja matka jest spoko! A ty jej do pięt nie dorastasz!
Nie zdążyłem go chwycić za rękę. Zeskoczył z krzesła i pobiegł do swojego pokoju. Pokazowo trzasnął drzwiami. Bolały mnie jego słowa. Odmienił moje życie, a teraz? Byłem w stanie zrobić dla niego wszystko! A on potraktował mnie jak zwykłego śmiecia. Usłyszałem znajome rytm pukania do drzwi.
- Hej skarbie. - Rafa pocałowała mnie w policzek i weszła do mieszkania. Za nią wszedł Daniel.
- A ciebie skarbie nie pocałuję. - Ostrzegł. Humorek mu dopisywał.
- Podejrzewam, że strzeliłbym ci w ryj, gdybyś to zrobił. - Warknąłem. Rafa odwróciła się i zmierzyła mnie.
Weszliśmy całą trójką do domu. Od razu poszedłem do kuchni i zrobiłem nam herbatę. Takie przyzwyczajenie. Po tylu latach przyjaźni, nie musiałem nawet pytać co chcą. Potrafiłem to wyczytać po ich nastrojach. Słyszałem, jak rozmawiali o czymś, ale nie skupiłem się dokładnie na ich słowach. Wyłapywałem tylko "mój brat", "Ney", "potrzebuje pomocy". Przetarłem wierzchem dłoni smutne oczy i dopiero wtedy zauważyłem, że płaczę. Nie wiedziałem tylko dlaczego. Z bezsilności? Nie... Naprawdę byłem silnym człowiekiem... A może oszukiwałem się? Woda się zagotowała, zalałem nią torebki z herbatą i wrzący napój wniosłem na salony. Wszelkie rozmowy natychmiast ucichły. Odstawiłem filiżanki i wróciłem do kuchni po herbatę dla siebie.
- Musimy pogadać braciszku. - Niezręczną ciszę przerwała Rafa.
- No to mówcie.
- Musisz skupić się na finale! - Wrzasnął Daniel.
- Jestem bardzo skupiony. - Odparłem spokojnie.
- Właśnie widać. Ten dzieciak omamił cię! Kiedy ty to zrozumiesz?!
- Weź zamknij się! Nie wiesz co czuję!
- Ney... Właśnie chcemy to zrozumieć...
- Mój syn obraził się na mnie! Ja dla niego robię wszystko, a ten traktuje mnie jak śmiecia!
- Dla niego to też trudna sytuacja. Jeszcze jak mu powiesz, że musi tu zostać...
- A czemu miałby zostać? - Spytałem z niedowierzaniem. - Davi leci z nami do Berlina!
- Powiedziałeś o tym Carolinie?
- Jeszcze nie. Nie... Nie powiem jej. Jestem ojcem Daviego i mam prawo zabrać syna na mecz!
Patrzyli na mnie jak na wariata. Czy naprawdę robiłem źle? Przecież miałem do Daviego takie samo prawo jak Carolina... Bo... Bo miałem, prawda? Zapadła naprawdę niezręczna cisza. Ale nie chciałem jej przerywać. Ten trudny obowiązek przypadł Danielowi.
- Luis chce, żebyś usiadł na ławce...
- Co kurwa?! - Szybko się obudziłem. Właśnie tego potrzebowałem.
- Stwierdził, że nie myślisz. To znaczy... Nie myślisz racjonalnie.
Siedziałem i nie wiedziałem co powiedzieć. Miałem jakoś ochrzanić Enrique? Niby za co? Miał rację... Przestałem racjonalnie myśleć, gdy w moim życiu pojawił się Davi. Ale podobał mi się ten stan. Przestałem zachowywać się jak dzieciak, zacząłem być dorosłym, dojrzałym mężczyzną. Dostrzegłem jakiś ruch. Rafa powoli wstała i pociągnęła za sobą Daniela.
- Potrzebuje samotności.
- Mamy wyjść? - Spytał mnie. Pragnąłem tego.
- Tak. Proszę.
Rafa zrozumiała mnie i kiwnęła delikatnie głową. Pociągnęła za łokieć mojego przyjaciela. Daniel zakłopotany podreptał do wyjścia. Siostra wtuliła się we mnie i wzięła głęboki oddech.
- Zmieniłeś się. Dorosłeś braciszku.
- Wiem kochanie... - Wciągnąłem zapach jej pięknym perfum.
- Ale wyjdzie ci to na dobre.
- Mam nadzieję...
- Przemyśl wszystko dobrze. Wiesz, że zawsze będę po twojej stronie skarbie. - Oderwała się ode mnie i cmoknęła w policzek. Przynajmniej ona jedna...
Odprowadziłem ją do wyjścia, jeszcze raz przytuliłem i miałem święty spokój. A nie, jeszcze rozmowa z Davim. Zajebiście. Pozmywałem naczynia, przemyślałem całą gadkę... Będzie ciężko, mówiła mi moja podświadomość.
- Davi! - Krzyknąłem, kiedy rozsiadłem się na kanapie. Czekałem i czekałem... Ponowiłem wezwanie. W końcu łaskawie otworzył drzwi i przyszedł do mnie. Cały był czerwony od płaczu. Ale minę, kiedy stanął naprzeciwko mnie, miał poważną.
- Nie mam za dużo czasu, zajęty jestem.
- To dobrze, bo długo to nie potrwa. Masz ochotę polecieć do Berlina?
- Nie sądzę. Nie chcę, żebyś mnie zabierał, bo sumienie ci każe.
- Ale to tylko i wyłącznie moja decyzja. Podejrzewam, że nigdy nie byłeś w Berlinie, dlatego chcę cię tam zabrać.
- Mama wie?
- Tak. - Skłamałem. Nie zgodziłby się, gdyby znał prawdę.
- I zgodziła się? - Spytał totalnie zszokowany.
- Na to wygląda. Ale jeśli nie chcesz...
- Pewnie, że chcę! Tylko muszę się spakować!
I już go nie było. W dobrym nastroju wrócił do swojego pokoju i zaczął się pakować. Czułem się okropnie. Carolina nic nie wiedziała o naszym wyjeździe, a Davi zgodził się pod moim kłamstwie towarzyszyć mi w Berlinie. Ale... Może wyjdzie nam to na dobre? - Moja podświadomość jak nigdy stała się bardzo zaangażowana w życie. Ale pojutrze gramy mecz Neymar, skup się!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorry za ten rozdział... Całkowicie straciłam wenę... Nie wiem co się dzieje...
Może myślę za bardzo o następnych blogach? Wybaczcie mi...
Wiem, że będzie mało komentarzy, więc nie proszę o więcej niż 10.
Świetny , pisz szybko następny ^^
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby Ney i Davi znaleźli w końcu wspólny język. Może ten wyjazd do Berlina dobrze na nich wpłynie? :) Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńEj no! Rozdział jest świetny ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;*/Zuza
Boskiiiiii <3
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńMega :3
OdpowiedzUsuńŚwietny! ❤
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://neymarloveforever.blogspot.com
podoba mi sie.Davi zachowuje sie tak dorosle ;)
OdpowiedzUsuńa może ten Davi zachowuję się aż nad to dorośle ....przypisujesz mu bardzo dużo cech dorosłego człowieka a on jest tylko dzieckiem, no ale to tylko moja opinia, reszta jak najbardziej w porządku pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwiety rozdział jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. :) <3
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga: http://sinellos-nosoynada.blogspot.com/ :)
CUDNY <3 Bardzo mi się podoba, czuję, że jeśli wyjadą, to będzie niezła zadyma. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie, nóż widelec Ci się spodoba ;)
Super, nie mogę doczekać się kolejnego, czekam na next :)
OdpowiedzUsuń